HOME / BADANIE ŻYCIA I LUDZI / {NR STRONY}
HISTORIA RODZINNA
PACJENTKI
HISTORIE MIŁOSNE
ŻYCIE WEWNĘTRZNE
BADANIE ŻYCIA I LUDZI
Na tysiąc kobiet znajdzie się zaledwie jedna, która się zakocha w człowieku z ludu, bo przedewszystkiem wyrafinowana Jej estetyka nie pozwala Jej łączyć się z człowiekiem ordynarnym, źle ubranym, i wprost brzydzi się go, na tym punkcie mężczyźni ani się nie brzydzą ani nie są wybredni, byle brudna dziewczyna z ulicy, aby zpudniczka nie odstraszy od siebie najwikwintniejszego panicza. Ale to jest winą kobiet, bo znam Matki, a nawet siostry, które są rade gdy synowie ich lub bracia mają stosunek z ich służbą domową dowodząc, że tanio to i zdrowo. Pod tym względem, ze względów moralnych, nie pozwoliłam nigdy krzywdzić biednej dziewczyny i byłam jej opiekunką, nie tylko chroniłam od własnych synów, ale wpływałam moralnie na te biedne dziewczęta, by je uchronić od upadku, jest to rzecz trudna i nigdy mi się to nie udawało, ale w domu swoim nigdy bym na coś podobnego nie pozwoliła, pomimo że nasze słowa się odbijają o ścianę, bo jak mi jedna służąca powiedziała: „we mnie płynie krew nie woda” zamknie Pani drzwi, ucieknę oknem, naszym obowiązkiem jest strzec je od tego, przynajmniej nie pozwalać na to naszym synom w domu, trzymając się niby zasady jak niektóre panie Dulskie, nie mój syn to inny to zrobi, niech zrobi kto chce, abym ja miała to przeświadczenie, że ja swego syna nie chowam tak, by kobietę uważał za narzędzie rozkoszy, bo i służącą moją musi uszanować jako człowieka, a nie widzieć w niej samicy.
Komentarze
PODWÓJNE STANDARDY. Obserwacje Marii Strumff są zaskakująco zgodne z postrzeganiem stanu rzeczy na przełomie wieków przez wiele kobiet ze środowiska emancypacyjnego. Izabela Moszczeńska, autorka książki Czego nie wiemy o naszych synach z 1904 roku, rozpisywała się o podwójnej moralności młodych mężczyzn. Opierała swój tekst na badaniach ankietowych przeprowadzonych w 1899 i 1903 roku wśród warszawskich studentów, którzy przyznawali, że nie utrzymują celibatu do ślubu. Większość rozpoczęła życie seksualne między piętnastym a siedemnastym rokiem życia i miewała stosunki seksualne, najczęściej ze służącymi lub prostytutkami. Moszczeńska pisała zniesmaczona: „Iluż istnieje takich, dla których rozpusta nazywa się młodzieńczą werwą, uwiedzenie – szczęściem dla kobiety, zdradzenie żony – sprytnym figlem, a prostytucja – złem koniecznym? (…) Na tym punkcie, u nas zwłaszcza w pewnych sferach towarzyskich, istnieje wprost epidemiczny zanik zmysłu moralnego, idący w parze z przekonaniem, że naturalny porządek rzeczy wymaga, by istniały pewne grupy ludzi pozbawione praw ludzkich i niewarte żadnych względów, a żyjące tylko dla użytku, rozrywki lub wygody ludzi uprzywilejowanych” (Czego nie wiemy o naszych synach, Warszawa 1904, s. 10). Prawie w tym samym czasie Zofia Nałkowska, w słynnej przemowie w 1907 roku na Zjeździe Kobiet (Uwagi o etycznych zadaniach ruchu kobiecego. Przemówienie wygłoszone na Zjeździe Kobiet Polskich, w: A. Górnicka-Boratyńska, Chcemy całego życia. Antologia polskich tekstów feministycznych z lat 1870–1939, Warszawa 2019) obnażała władzę podwójnych standardów, podzielanych także przez kobiety, wierzące, że dzielą się na te przyzwoite, z dobrego towarzystwa (niewinne panny i żony) oraz te upadłe (prostytutki, kokoty, kobiety uwiedzione, matki z nieślubnymi dziećmi), które nie mają na Zjeździe swojej reprezentacji. Nałkowska wskazywała, że podwójne standardy moralne skazują kobiety na życie połowiczne: „przyzwoite” są szanowane za cenę kastracji seksualnej, „upadłe” znają rozkosz, ale są pozbawione szacunku społecznego. Wzywała w związku z tym kobiety do wzniesienia się ponad podziały ustanowione przez mężczyzn, służące ich władzy i wygodzie. Z jednej strony żona zapewnia im legalne potomstwo i stałość małżeńską, z drugiej – zaznają oni przyjemności zmysłowej poza małżeństwem, z „kobietami upadłymi” – uwiedzionymi, utrzymankami, prostytutkami. Te podwójne standardy feministki drugiej fali uznały za podstawę patriarchatu. Luce Irigaray w rozprawie Rynek kobiet („Przegląd Filozoficzno-Literacki” 2003, nr 1, s.15–30, przeł. A. Araszkiewicz) ukazuje, że kobieta w patriarchacie musi zająć jedną z trzech pozycji – dziewicy, żony lub prostytutki. Na rynku seksualnym obecne są „dziewice”, przeznaczone do zamążpójścia, i „prostytutki”. Kobiety, które miały przedmałżeński stosunek seksualny, czyli „kobiety upadłe”, odpowiadają statusowi „wybrakowanego towaru” w handlu innymi dobrami. Często odtąd nie mają przed sobą innej drogi życiowej niż dalsze prostytuowanie się, będące dla nich jedynym możliwym źródłem dochodu. Aktywność seksualna (młodych) mężczyzn, choć przecież także jest katechizmowym grzechem, nie spotyka się natomiast ze stanowczym potępieniem – jest tolerowana na wpół jawna i na wiele sposobów usprawiedliwiana – np. przekonaniem, że młodzi mężczyźni nie mogą zapanować nad silniejszym niż w przypadku kobiet pociągiem seksualnym. Pociąg taki w przypadku kobiet jest natomiast uznawany za niezgodny z naturą, perwersyjny lub patologiczny.
WYCHOWANIE. Wychowanie dzieci w XIX wieku było tematem komentowanym i omawianym, zarówno przez prasę, działaczy społecznych, pedagogów, lekarzy, jak i poradniki i kodeksy obyczajowe. Jego podstawą były jasno określone role matki, ojca i dzieci. Rodzice mieli stanowić przede wszystkim dobry przykład i wzór do naśladowania, a dzieci miały uczyć się precyzyjnie go odwzorowywać. Jeśli zachowywały się źle, nie przestrzegały społecznych norm, nie były posłuszne, wskazywano jako przyczynę złe zachowanie matki i ojca względem siebie lub świata zewnętrznego (Józef Chmielowski, Prawidła wychowania domowego. Kilka uwag dla rodziców, Wadowice 1887). Drugim filarem domowego wychowania była edukacja dzieci, która polegała na przygotowaniu synów do nauki w szkole, a dla córek była podstawowym i jedynym źródłem wiedzy. (Jadwiga Hoff, Rodzice i dzieci – norma obyczajowa na przełomie XIX i XX wieku, w: Kobieta i kultura życia codziennego wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, Warszawa 1997, s. 59–70; Irena Adamek, Przygotowanie dzieci do szkoły w warunkach rozwijającego się wychowania przedszkolnego na ziemiach polskich [druga połowa XIX wieku – 1918 rok], Kraków 1999). Pod koniec XIX wieku w publikacjach z zakresu wychowania pojawiały się nieporuszane dotąd kwestie: odżywiania dzieci, higieny, pielęgnacji niemowląt oraz odchodzenia od kar cielesnych jako podstawowego środka wychowania (Leon Wernic, Praktyczny przewodnik wychowania, Warszawa 1891). Stopniowo w poradnikach zaczęto wprowadzać pojęcia szacunku do dzieci i uznania ich praw. Przemoc fizyczną łączono z późniejszą agresją młodych ludzi. W zamian zalecano stosowanie upomnień i przeprowadzanie rozmów, kary cielesne traktując jako rozwiązanie ostateczne (Aneta Bołdyrew, Kara i strach w wychowaniu dzieci w polskich rodzinach w XIX w., „Dziecko krzywdzone” 2009, nr 3, s. 1–8). Można dostrzec wyraźną dysproporcję w stosunku do zaangażowania rodziców w proces wychowania – znacznie większy wpływ na dzieci miały matki, szczególnie do wieku nastoletniego (Ewald Haufe, Dziecko i rodzina. Wskazówki kształcenia domowego dla matek, wolny przekład z niemieckiego, Warszawa 1892). Ojciec znajdował się na marginesie życia domowego – służył raczej wyłącznie jako wzór postępowania i interweniował w przypadku wymierzania kar. W zamożniejszych rodzinach istotną rolę w wychowaniu dzieci odgrywały również służące, bony i guwernantki. W tradycyjnej rodzinie przełomu XIX i XX wieku nadal (w stosunku do lat poprzednich) wszyscy jej członkowie zobowiązani byli działać na rzecz gospodarstwa domowego, z pominięciem swojej indywidualności i bezwzględną podległością wobec figury ojca (Krzysztof Jakubiak, Życie i wychowanie w rodzinach polskich w XIX i na początku XX wieku, „Kultura – Przemiany – Edukacja” 2017, t. 5, s. 77–92; Zofia Jabłonowska, Rodzina w XIX i na początku XX wieku, w: Przemiany rodziny polskiej, red. J. Komorowska, Warszawa 1975, s. 52–71). Zachodzące w XIX stuleciu zmiany gospodarcze i społeczne, a szczególnie intensywne uprzemysłowienie miast i migracja do nich młodych (często samotnych) osób, kobiet i mężczyzn, wpływała stopniowo na zmianę tradycyjnego modelu rodziny. Małżeństwa były zawierane z dala od krewnych i rodzinnych miejscowości, a rodzina jednopokoleniowa stopniowo zastępowała wielopokoleniową. W związku z tym, w przypadku nieobecności ojca, tak jak w rodzinie Marii Jadwigi Strumff, brak oczywistego zastępczego przedstawiciela władzy męskiej w rodzinie (dziadka, wuja) owocował częstymi przypadkami przeniesienia ciężaru zarówno wychowania, jak i utrzymania rodziny na kobietę-matkę. Problem nieobecności ojca oraz próby pogodzenia przez matkę tych dwóch niezbędnych do przetrwania rodziny ról osłabiały relację między rodzicem a dzieckiem i negatywnie mogły wpływać na rozwój młodych ludzi. Brak kulturowego wzorca mężczyzny w rodzinie wpływał na wychowanie młodych mężczyzn, przygotowanie ich do dorosłego życia i wpojenie określonych postaw moralnych (Ferdynand Nicolay, Dzieci źle wychowane, Warszawa 1891). To matki odpowiedzialne za dzieci, starały się zaspokajać wszystkie ich potrzeby, często w skrajnych sytuacjach nadwyrężając zdrowie i naginając prawo. Próby moralnego kształtowania dorastających dzieci, dawania im „lekcji życiowych”, zmuszenia do rozpoczęcia samodzielnego życia to zapewne tylko jedna z wielu możliwych postaw, jakie przyjmowała kobieta w sytuacji samotnego macierzyństwa (Krzysztof Jakubiak, Monika Nawrot-Borowska, Rodzina polska w XIX wieku jako środowisko wychowawcze i jej funkcja edukacyjna, „Studia Pedagogica Ignatiana” 2016, t. 19, s. 15–46). Osiągnięcie przez młodego mężczyznę pełnoletności, zgodnie z prawem Królestwa Polskiego w wieku dwudziestu jeden lat, nie oznaczało jeszcze pełnego usamodzielnienia się. Wyznaczało je raczej opuszczenie domu rodzinnego, rozpoczęcie życia na własny rachunek oraz znalezienie żony. Opiekuńczość, pobłażliwość oraz zapewnienie utrzymania często opóźniały ten proces, wpływając negatywnie na relacje rodziców i dzieci. „Przez tyle lat ograniczali się rodzice, oszczędzali i prawie kutwili, jedynie dla tego, ażeby zapewnić niepodległość swemu «klejnotowi» i ażeby mu dać wyższe ukształcenie od tego, jakie sami otrzymali. Czy myślicie, że on poczuwa się za to względem nich do wdzięczności?” (Ferdynand Nicolay, Dzieci źle wychowane). Maria Strumff słusznie zauważa istotną lukę w wychowaniu młodych mężczyzn w XIX wieku, czyli brak przygotowania do założenia własnej rodziny. Podczas gdy przy wychowaniu córek kwestia powinności małżeńskich była jego niezbędnym i nieuniknionym elementem, często poruszanym także w publicystyce (Klementyna Hoffmanowa, Pamiątka po dobrej matce, czyli ostatnie jej rady dla córki, Warszawa 1855; Eleonora Ziemięcka, Myśli o wychowaniu kobiet, Warszawa 1843; Izabela Moszczeńska, Co każda matka swojej dorastającej córce powiedzieć powinna, Warszawa 1904), w przypadku synów temat ten nie był w ogóle eksplorowany. Przed przyszłymi mężami nie stawiano wymogów dotyczących powinności wobec żony, wychowania dzieci, pracy w gospodarstwie domowym (Anna Landau-Czajka, Przygotowanie do małżeństwa według wybranych poradników z XIX i XX wieku, w: Kobieta i małżeństwo: społeczno-kulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, Warszawa 2004). Wychowanie chłopców sprowadzało się przede wszystkim do kwestii związanych z przyszłą edukacją zawodową nabywaną poza domem oraz zarobkowaniem. Wychowania własnych dzieci w edukacji młodych mężczyzn właściwie nie poruszano, zadanie to spoczywało w całości na matce (M.I. [Maria Ilnicka] Wychowanie domowe, „Bluszcz” 1894, nr 10, s. 74–75). Ojciec miał wpływać na kształtowanie charakteru dzieci poprzez swoje zachowanie i postawę życiową, jako autorytet i osoba reprezentująca rodzinę na zewnątrz. W zakresie relacji małżeńskich tłumaczono w zasadzie tylko kwestie seksualności, a i to w okrojonej formie (Monika Nawrot-Borowska, Sprawy tajemne i nieczyste. Rola rodziny w wychowaniu seksualnym dzieci w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku w świetle poradników. Zarys problematyki, „Wychowanie w Rodzinie” 2013, t. 7, s. 127–158). Uczono przede wszystkim pojęcia czystości, rozumianej dwojako: zarówno jako higiena ciała, jak i moralność, wyzbycie się grzechu. Dopiero pod koniec XIX wieku zaczęto realizować rzetelne uświadomienie dzieci (Izabela Moszczeńska, Jak rozmawiać z dziećmi o kwestyach drażliwych. Wskazówki dla matek, Warszawa 1904; Ellis Ethelmer, Skąd się wziął twój braciszek?, Warszawa 1903). Poradniki dostarczały przykładów rozmów uświadamiających i wskazywały na kluczowe momenty przekazywania dzieciom informacji dotyczących ich seksualności. Edukacja seksualna dorastających mężczyzn przebiegała w wieku nastoletnim, przede wszystkim w środowisku ich rówieśników, ale również służących (Izabela Moszczeńska, Czego nie wiemy o naszych synach, fakta i cyfry dla użytku rodziców, Warszawa 1904, s. 22–31). Z tą drugą grupą wiązała się również inicjacja seksualna, często za przyzwoleniem pań domu, a bez zgody samych służących (Alicja Urbanik-Kopeć, Instrukcja nadużycia, Katowice 2019, s. 171–176). Na przełomie XIX i XX wieku powstały również pierwsze filmy pornograficzne, a w obiegu krążyły erotyczne pocztówki, rysunki i fotografie, które również dostarczały wiedzy zainteresowanym. Podobnie, jak w przypadku swoich synów, Maria Jadwiga Strumff zwraca uwagę na brak w wychowaniu młodych mężczyzn z pokolenia jej męża elementów związanych z życiem małżeńskim i relacjami z kobietami. Biorąc pod uwagę, że młodość jej męża Hipolita przypadała zapewne na koniec pierwszej połowy XIX wieku, należałoby przyjrzeć się wychowaniu chłopców w rodzinach żydowskich właśnie w tym okresie. Ze względu na traktowanie tematu seksualności jako czegoś grzesznego na ogół decydowano się nie poruszać z dziećmi kwestii uświadomienia i odwlekać „rozbudzenie płciowe”. Dbano w tym celu o odpowiednie odżywianie i zabawy oraz o skromny ubiór. Bardzo surowo traktowano onanizm u dzieci (Monika Nawrot-Borowska, Sprawy tajemne i nieczyste. Rola rodziny w wychowaniu seksualnym dzieci w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku w świetle poradników. Zarys problematyki, „Wychowanie w Rodzinie” 2013, t. 7 s. 133–146). Relacje kobiet i mężczyzn były w różnym stopniu regulowane przez żydowskie prawo religijne, w zależności od zasymilowania ze społeczeństwem polskim. Skupiało się ono raczej na różnych rolach kobiet i mężczyzn w małżeństwie, aniżeli na budowaniu przez nich wspólnoty. Według Talmudu chłopcy uprawnieni byli do ożenku po ukończeniu trzynastego roku życia, a dziewczynki – dwunastego. Kojarzeniem zajmowali się ich rodzice i swat, biorąc pod uwagę przede wszystkim pochodzenie i renomę kandydatek i kandydatów (Zofia Bożymińska, Żydowska narzeczona, żydowska żona. Obyczajowość ujęta w ramy prawa, w: Kobieta i małżeństwo. Społecznokulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, Warszawa 2004, s. 119–142). Najważniejszym zadaniem małżonków było sprowadzenie na świat potomstwa. Kobieta w tradycji żydowskiej traktowana była z jednej strony jako naczynie do realizacji zadania prokreacji, z drugiej jako nieczysta, zmysłowa i grzeszna (Zofia Bożymińska, Żydowska narzeczona, żydowska żona… s. 138). Prawo talmudyczne nakazywało małżonkom całkowitą separację fizyczną w momencie menstruacji, a okres ten kończyła wizyta kobiety w mykwie i rytualne oczyszczenie. W swoich zapiskach Maria Strumff używa słowa „samica“, co mogłoby wskazywać właśnie na tę pierwszą funkcję, czysto biologiczną, bezemocjonalną. Z uprzedmiotawianiem kobiet i traktowaniem jako nieczyste wiązała się być może również kreowana przez środowiska antysemickie opinia, że mężczyźni pochodzenia żydowskiego byli odpowiedzialni za rozpowszechnianie w społeczeństwie pornografii i prostytucji oraz handel żywym towarem (Robert Blobaum, „Panika moralna” w polskim wydaniu. Dewiacje seksualne i wizerunki przestępczości żydowskiej na początku XX wieku, w: Kobieta i rewolucja obyczajowa. Społeczno-kulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, Warszawa 2006, s. 265–276). Prawo żydowskie gwarantowało kobiecie możliwość egzekwowania powinności małżeńskich spoczywających na mężu. Miał on obowiązek zapewnić utrzymanie i dostatek, szanować żonę i nie stosować wobec niej przemocy. Swoich praw żony mogły dochodzić przed sądami rabinicznymi, a w ostateczności starać się o uzyskanie od męża getu, list rozwodowego (Władysław Pałubicki, Małżeństwo i rodzina w dawnym judaizmie i starożytnym chrześcijaństwie, Gdańsk 1995). Wychowanie synów, w tym edukacja seksualna, w niewielkim stopniu obejmowała ich odpowiedzialność za własny popęd, respektowania granic partnerek i współodpowiedzialności za konsekwencje aktu płciowego. Marginalne miejsce zajmowały zalecenia odnośnie do ich ról jako przyszłych mężów i ojców. Jednak jeszcze w XIX wieku pojawiały się głosy, które zwracały uwagę na to przeoczenie (Zofia Kowerska, O wychowaniu macierzyńskim, Warszawa 1881). Warto zauważyć, że według Kowerskiej to na matkach spoczywa całkowita odpowiedzialność za przygotowanie synów do roli ojców i nauczenia ich szacunku do kobiet. Jak podaje Anna Landau-Czajka, czystość moralna matki miała stanowić wyznacznik i drogowskaz dla syna: „matka miała stać się [dla syna] wzorem niewzruszonych cnót i nie dopuścić, aby oswoił się z zepsuciem – nie uśmiechać się nigdy słysząc dwuznaczne komentarze, potępiać wszelkie skandalizujące rozmowy, nie dawać wiary w plotki dotyczące niemoralnego prowadzenia się kobiet. Wtedy jej syn będzie święcie wierzył w cnotę wszystkich kobiet i nie będzie próbował sprowadzić ich na złą drogę” (Anna Landau-Czajka, Przygotowanie do małżeństwa według wybranych poradników z XIX i XX wieku, w: Kobiety i małżeństwo. Społeczno-kulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska i A. Szwarc, Warszawa 2004, 3–23).
SŁUŻĄCE. W wieku XVIII i XIX nastąpiły znaczące przekształcenia w sektorze służby domowej w całej Europie. Przede wszystkim na ten okres przypada stopniowa, prawie całkowita feminizacja zawodu. Z danych statystycznych dotyczących Warszawy wynika, że w 1795 roku kobiety stanowiły 63% ogółu służby domowej, a w 1921 roku już 97,8% (Radosław Poniat, Służba domowa w miastach na ziemiach polskich od połowy XVIII do końca XIX wieku, Warszawa 2014, s. 138–142). Po drugie zmniejszyła się liczba służących przypadających na jedno gospodarstwo domowe. Wcześniej praktyką było zatrudnianie kilkorga służących wykonujących wyspecjalizowane prace (kucharka, sprzątaczka, praczka, odźwierny, ogrodnik), a w XIX wieku pojawiła się nowa kategoria pracownic – tzw. służące do wszystkiego, które samodzielnie musiały wykonywać wiele z tych czynności, a czasem łączyć je wszystkie (Michał Kopczyński, Służba domowa jako grupa zawodowa w Europie XV–XX w., w: Kobieta i praca. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, Warszawa 2000, s. 53–76; Joanna Kuciel-Frydryszak, Służące do wszystkiego, Warszawa 2018). W hierarchii poważania zawodów kobiecych służba domowa stała najniżej. Wyrazem tego była praktyka zwracania się służących po imieniu, bez formy grzecznościowej „pani”, używanej powszechnie w XIX wieku w stosunku do przedstawicielek wszystkich innych profesji. Co więcej, często zdarzało się, że do służącej nie zwracano się nawet jej własnym imieniem – popularna była praktyka nazywania ich zbiorczo „Kasiami”, „Pelasiami”, aby pracodawczyni nie zaprzątała sobie głowy zapamiętywaniem kolejnych imion (Alicja Urbanik-Kopeć, Instrukcja nadużycia, Katowice 2019, s. 12). Poradniki dla pań domu ostrzegały także przed spoufalaniem się ze służbą domową i nadmierną pobłażliwością, co mogłoby doprowadzić do lenistwa i zepsucia (Monika Opioła-Cegiełka, Polskie poradniki gospodarstwa domowego z drugiej połowy XIX i początku XX wieku o służących. Między wzorcem a realiami, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” 2014, nr 4, s. 587–594; Jadwiga Hoff, Kobieta aktywna zawodowo w kodeksach savoir-vivre’u XIX i pierwszej połowy XX wieku, w: Kobieta i praca. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, Warszawa 2000, s. 248–249). Bardzo rzadko służące były chronione w przypadku niemoralnego zachowania mężczyzn. Często padały ofiarą panów domu i paniczów, którzy wykorzystywali seksualnie zatrudnione w domu kobiety. Powszechnie ceniono te doświadczenia seksualne ponad korzystanie z usług prostytutek jako bardziej „higieniczne” (Alicja Urbanik-Kopeć, Instrukcja nadużycia, s. 145–202). Stawały się także celem złodziei i oszustów, którzy przez spoufalanie się ze służącymi umożliwiali sobie wejście do bogatych domów. Przypadkowi opisanemu przez Marię Strumff, kiedy to kobieta wykonująca zawód masażystki jest napastowana przez swojego klienta (który skojarzył masowanie z usługami seksualnymi), również możemy przyjrzeć się z perspektywy służącej. Dane statystyczne potwierdzają, że jeszcze na początku XX wieku jednym z podstawowych źródeł wiedzy i praktyk erotycznych dla znaczącej większości młodzieży akademickiej płci męskiej była służba domowa (Tadeusz Łazowski, Życie płciowe warszawskiej młodzieży akademickiej: według ankiety z roku 1903, Warszawa 1906; Izabela Moszczeńska, Czego nie wiemy o naszych synach: fakty i cyfry dla użytku rodziców, Warszawa 1904). Według ankiety z 1903 roku przeprowadzonej wśród warszawskich studentów, której wyniki analizowała Moszczeńska, taki stan rzeczy wynikał z niepodejmowania przez rodziców tematów związanych z seksualnością, nadmiernej pruderii i podwójnej moralności, która „drażni niebezpieczną w tym wypadku ciekawość”. Służące były najliczniejszą grupą zawodową, z której rekrutowały się przyszłe pracownice seksualne. Według ankiety z 1889 roku w Królestwie Polskim stanowiły ponad 50% ogółu prostytutek (Jolanta Sikorska-Kulesza, Zło tolerowane. Prostytucja w Królestwie Polskim w XIX wieku, Warszawa 2004, s. 289–290; Antoni Wysłouch, Ohyda wieku, Warszawa 1902, s. 2–3). Wynikało to po pierwsze z działań stręczycieli wobec młodych, niedoświadczonych kobiet przyjeżdżających ze wsi do miasta, które często, zamiast na służbę, kierowano do domów publicznych (Radosław Poniat, Służba domowa w miastach…, s. 284–285). Po drugie specyfika pracy służebnej, jej całkowitej zależności osobistej od pracodawczyń i pracodawców, a co za tym idzie częste nadużycia wynikające z tej relacji, przyczyniały się do prostytucji służących. Ujawnienie stosunków seksualnych z mieszkańcami domu, niezależnie od tego, czy odbywały się za zgodą czy bez zgody służącej, często uniemożliwiały jej kontynuowanie pracy w zawodzie. Na strażniczki moralności służących opinia społeczna wyznaczała najbliższe im kobiece autorytety – panie domu. Kwestia ta była przedmiotem szerokiej dyskusji w kręgach inteligenckich, szczególnie od drugiej połowy XIX wieku (Teodora Męczkowska, Służące a prostytucja, Warszawa 1906; Izabela Moszczeńska, Co nam zawdzięczają sługi, „Głos” 1903, nr 5, s. 69–71; Gabriela Zapolska, Kaśka Kariatyda, Warszawa 1885; taż, Moralność pani Dulskiej, Warszawa 1907). W praktyce, obok prób kreowania postawy odpowiedzialności pracodawczyń objawiał się w społeczeństwie także skrajny oportunizm – często przymykano oko na inicjację seksualną synów ze służącymi, ponieważ było to dla nich „bezpieczniejsze” niż korzystanie z domów publicznych (Alicja Urbanik-Kopeć, Instrukcja nadużycia, s. 173, 209–213).