HOME / BADANIE ŻYCIA I LUDZI / {NR STRONY}

HISTORIA RODZINNA

PACJENTKI

HISTORIE MIŁOSNE

ŻYCIE WEWNĘTRZNE

SPOSTRZEŻENIA NAD LUDŹMI W KOŃCU CZWARTEGO ROKU MEJ PRAKTYKI...
W tym samym czasie zaczęłam bywać u biblijnej Judyty z ubioru, zbogaceni ludzie przemysłowcy, którym służba mówi „jaśnie Pani, a podaje list w ręku, chcą być panami, ale nie umieją, wprost do operetki. Wszystkie typy, o których by można pisać tomy są niczem w porównaniu z tą, która była u mnie w tych dniach. Kobieta tęga zdrowa z sfer najlepszych 48 lat, która raz już u mnie była przed dwoma laty, zakochała się że zwarjowała na punkcie piękności, od dwóch lat straciła 8 tys. rubli na leczenie dwa razy się truła, a nawet dwa razy Dr. K. operował Jej twarz, by Jej rozum do równowagi doprowadzić, korzystając z Jej warjacey i mnie obiecywała Bóg wie co by się podjąć coś Jej poradzić na młodość, ale sumienie nie pozwala mi na to, zrobiła na mnie wrażenie przygnębiające, mówiąc ciągle, że jest warjatką i zdenerwowała strasznie. Dałam Jej dwa papierosy na uspokojenie. Typ kobiety zwierzę. Kobieta zrujnowana

Komentarze

KANONY URODY

KANONY URODY. Kształtujące się w ciągu XIX wieku w Europie kanony urody obejmowały wiele elementów: wygląd twarzy i dłoni, odpowiednie, coraz precyzyjniej określane proporcje ciała. Różniły się w zależności od klasy społecznej, ale przede wszystkim w zależności od płci. Kulturowa konstrukcja kobiecej i męskiej atrakcyjności w dużej mierze opierała się na kategorii wieku. Dla mężczyzn dojrzałość była wartością pozytywną, kojarzoną z takimi cechami, jak mądrość, odpowiedzialność i rozwaga, wysoko cenionymi w sferze publicznej. Ponadto w ramach ówczesnej „ekonomii erotycznej” dojrzały mężczyzna był atrakcyjnym partnerem i potencjalnym małżonkiem. W przypadku kobiet atrakcyjność była nierozerwalnie związana z młodością. Oznaczała piękno fizyczne, stanowiła wartość na rynku matrymonialnym. Do utożsamienia urody i młodości przyczyniły się erotyzacja kobiecego ciała w XIX-wiecznej literaturze pięknej i sztukach plastycznych (Alice Crossley, Age and Gender: Aging in the Nineteenth Century, w: „Nineteenth-Century Gender Studies” 2017, 13.[2]) oraz popularna wyobraźnia romantyczna. Oznaki starzenia się ciała wykluczały kobiety z dyskursów na temat urody. Kulturowa konstrukcja kobiecej dojrzałości opierała się na takich wartościach jak skromność, wstrzemięźliwość, wycofanie się z życia towarzyskiego, poświęcenie obowiązkom domowym. Z tego wynikał, obwarowany jednak licznymi ograniczeniami, nakaz dbałości o jak najdłuższe zachowanie urody. Baronowa von Staffe pisała o konieczności staczania „boju o szczęście”, czyli obrony piękności przed „atakami czasu i trudów życia”. Jednocześnie ostrzegała przed nadmiernymi staraniami, przed „sztucznymi środkami” prowadzącymi nieodwołalnie do przedwczesnej starości i brzydoty (s. 2). Narzucała zależny od wieku reżim stroju, zalecając, aby materiały lekkie i zwiewne zostawić młodym kobietom, w wieku dojrzałym wybierać zaś materie bogate i ciężkie. Przestrzegała, że „straszny jest widok babuni ubranej jak wnuczka albo choćby jak córka” (s. 190). W kulturze drugiej połowy stulecia funkcjonował, popularyzowany, m.in. w powieściach Dickensa, obraz monstrualnej, starzejącej się kobiecości. Starzejąca się i jednocześnie temu zaprzeczająca kobieta przekraczała przyjęte normy, więc była odrzucana przez społeczeństwo (Alice Crossley, Age and Gender…). Udająca młodość, nadmiernie wystrojona i umalowana kobieta była odrażająca, bowiem przekraczała właściwą dla siebie miarę. Trudno powiedzieć, gdzie leżała granica młodości liczona wiekiem metrykalnym. Powszechnym podziwem cieszyła się np. generałowa Zajączkowa, której sposoby konserwowania urody przeszły do legendy. Do Marii Jadwigi Strumff zgłaszały się chcące przywrócić młodość pacjentki ponad czterdziestoletnie i sześćdziesięcioletnie. Masaż uchodził bowiem za środek przeciwdziałający starzeniu się. Miał wzmacniać pory skóry, poprawiać krążenie krwi i w ten sposób zapobiegać powstawaniu zmarszczek. Strumff dostrzegała desperację swoich pacjentek, ale hołdowała powszechnemu przekonaniu, że nie należy wykraczać poza właściwą sobie miarę. Łączyła kategorie moralne z estetycznymi. Zgodnie z oddziałującym na całą Europę wiktoriańskim kanonem urody, ceniła wygląd „naturalny”, zdrowy, ale świadczący o zadbaniu. W Wielkiej Brytanii, w drugiej połowie XIX wieku czasopisma kierowane do kobiet z warstw wyższych i średnich propagowały ideał „naturalnej” urody, z jasną, czystą cerą, bez przebarwień i zmian skórnych, z zadbanymi, długimi i gęstymi włosami. Atrakcyjny wygląd miał być oznaką zdrowia fizycznego i psychicznego. Korzystanie z gotowych produktów pielęgnacyjnych oraz z usług kosmetycznych stawało się standardem dbałości o ciało. „Polityka ciała” doby wiktoriańskiej (1837–1901), a następnie edwardiańskiej (1901–1910), oznaczająca praktyki i dyskursy służące kontrolowaniu i kształtowaniu społecznie akceptowanego wyglądu zakładała rozwój branży kosmetycznej oferującej usługi fryzjerskie i perukarskie, pedicure, manicure, kosmetykę twarzy, zabiegi przy użyciu elektryczności. Brytyjski „przemysł piękności” konkurował z francuskim i amerykańskim, a Brytyjki miały opinię kobiet bardzo zadbanych (Jessica P. Clark, The Business of Beauty: Gender and the Body in Modern London, London 2020). W Wielkiej Brytanii, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, w branży kosmetycznej karierę robiły kobiety (najbardziej znane to: Jeannette Pomeroy, Eleanor Adair, Anna Ruppert), bazując z jednej strony na profesjonalnej wiedzy, a z drugiej na zaufaniu klientek wynikającym z funkcjonowania we wspólnej kobiecej przestrzeni (Jessica P. Clark, „Clever ministrations”: regenerative beauty at the fin de siècle, Palgrave Communications 2017, t. 3, nr 1, 1–13). Obiektem troski i zabiegów kosmetycznych w przypadku kobiet długo pozostawała twarz i szyja. Do początku XX wieku kanon urody skoncentrowany był na wyglądzie twarzy. Przeniesienie punktu ciężkości na sylwetkę, a zwłaszcza na nogi nastąpiło dopiero, wraz ze zmianą mody, w latach 20. i 30. (Georges Vigarello, Historia urody, przeł. M. Falski, Warszawa 2011, s. 190–195). Wtedy też uznanie zyskała umiarkowana opalenizna. Wcześniej synonimem urody była twarz o regularnych rysach i jasnej, nieopalonej skórze, pozbawiona wszelkich znamion i zmian barwnikowych, takich jak piegi. Za szpecące uchodziły nie tylko liszaje, ale i zwykłe zaskórniaki czy wągry. Dlatego poradniki higieny i kosmetyki polecały domowe sposoby na usuwanie wszelkich zmian na skórze twarzy. Józef Bogdanik, autor Kultu piękności i zdrowia, opisywał zły wpływ na urodę nadmiernej czynności gruczołów łojowych. Podawał dokładną instrukcję „wygniatania” wągrów i zaskórniaków za pomocą paznokci albo kluczyka do nakręcania zegarka kieszonkowego (s. 18). Stanisław Breyer traktował piegi, prawdziwą zmorę młodych kobiet, jako stan chorobowy i zalecał intensywne leczenie, m.i. przy użyciu kompresów i nacierań na bazie ziół, migdałów, spirytusu, ogórków, poziomek i porzeczek (Lekarz domowy, Kraków 1911, s. 162). Za szczególnie szpecące uchodziły pojawiające się wraz z wiekiem zmiany na skórze twarzy: zmarszczki i plamy wątrobowe. W przypadku plam, oprócz nacierań i kompresów, Breyer zalecał radykalną dietę: rezygnację z kawy, herbaty i wszelkich trunków na rzecz naparu z bławatków lub rumianku. W obawie przed pogłębianiem się zmarszczek zalecał szczególne środki pielęgnacyjne dla skóry suchej. Doradzał, aby na noc smarować ją śmietanką, a myć kromką chleba pszennego namoczonego w wodzie deszczowej albo wywarem z otrębów pszennych (s. 143). Za doskonały środek pielęgnacji twarzy, służący profilaktyce zmarszczek, poprawieniu ukrwienia skóry i dodania jej świeżości uchodził masaż – wykonywany samodzielnie albo przez wykwalifikowaną masażystkę i najlepiej poprzedzony parówką. Oprócz masażu i domowych sposobów, przemysł kosmetyczny rozwijający się od drugiej połowy XIX wieku oferował maści i kremy mające zwalczać piegi i przebarwienia oraz zapobiegać zmarszczkom, a w ostateczności – puder maskujący niedoskonałości. Na ziemiach polskich prasa reklamowała na przykład puder Venus albo Poudre Velours. Jednak makijaż aż do lat 20. XX wieku, kojarzony z aktorkami i kobietami lekkich obyczajów, nie miał dobrej opinii. Praktyki upiększania podlegały wyraźnej ocenie moralnej, co zmieniło się wraz z popularyzacją wizji nowoczesnej kobiecości po I wojnie światowej (Kathy Peiss, Hope in a Jar: The Making of America’s Beauty Culture, Philadelphia 2011, s. 37). Przywiązanie do „świeżości” skóry sprawiało, że przedmiotem zainteresowania rozwijającej się od połowy XIX wieku kultury urody stały się dolegliwości i niedoskonałości ciała odbiegające od ukształtowanego standardu wyglądu (Historia ciała, t. 2: Od Rewolucji do I wojny światowej, red. A. Corbin, przeł. K. Belaid, T. Stróżyński, Gdańsk 2013). Kulturę urody upowszechniały zyskujące coraz większą popularność ilustrowane magazyny kobiece (na ziemiach polskich np. „Bluszcz” ukazujący się od 1865 roku, „Tygodnik Mód i Powieści” – od 1862 roku) oraz poradniki higieny (Hygjena piękności Paula Mantegazzy wydana w 1891 roku, Piękność i zdrowie: praktyczne rady, wskazówki i przepisy dla kobiet Baronowej Staffe z 1894 roku). Kultura urody, połączona z dbałością o zdrowie i higienę ciała, wpływała na popularyzację i profesjonalizację usług kosmetycznych. Kobiety zaczęły zarabiać, zakładając gabinety kosmetyczne lub wykonując usługi w domach klientek. Ich oferta obejmowała zabiegi upiększające, m.in. masaż twarzy, okłady i kompresy oraz drobne zabiegi kosmetyki leczniczej służące usuwaniu dolegliwości takich jak odciski, nagniotki, zmiany skórne: krosty, liszaje, wysypki (Kathy Peiss, On Beauty… and the History of Business, „Enterprise & Society” 2000, t. 1, nr 3, s. 485–506). Maria Strumff została poproszona o usunięcie odcisku, uchodzącego za przypadłość wyjątkowo dokuczliwą. „Cóż to za kalectwo!” – pisała baronowa Staffe i podawała domowe sposoby na usuwanie odcisków: pocieranie pumeksem, kataplazmy z chleba z octem, okłady z fałszywej perły rozpuszczonej w occie oraz środki apteczne na bazie kwasu salicylowego. W prasie reklamowano „plastry Salvator” jako środek niwelujący odciski, zgrubiałą skórę, brodawki („Tygodnik Ilustrowany” 1887, nr 19). Maria Strumff często była proszona o „odmładzanie” dłoni. Ich delikatność stanowiła ważny element kobiecej atrakcyjności. Wraz z demokratyzacją kultury urody w literaturze poradnikowej oraz w prasie kobiecej zaczęły pojawiać się rady, jak dbać o dłonie podczas prac w gospodarstwie domowym. Zalecano osłanianie ich rękawiczkami, nacieranie i kremowanie, oraz unikanie zbyt częstego mycia. Ukształtowany w ciągu XIX wieku kanon kobiecej urody wyraźnie określał zasady dbałości o ciało, sprawiał, że stawało się ono obiektem coraz bardziej zaawansowanych zabiegów pielęgnacyjnych. W ten sposób sprzyjał profesjonalizacji branży kosmetycznej.

SAMOBÓJSTWO

SAMOBÓJSTWO. W kulturze europejskiej do końca XVIII wieku samobójstwo traktowane było jako odebranie życia człowiekowi, zatem jako morderstwo. Dodatkowo wisiało nad nim odium grzechu. Pociągało to za sobą rozwiązania prawne nakazujące karać niedoszłych samobójców, a pochówek ciał tych, którym się to udało, miał charakter hańbiący. Na ziemiach polskich zgodnie z Kodeksem Andrzeja Zamoyskiego z 1778 roku należało powiesić na szubienicy ciało samobójcy albo przynajmniej jego mienie. Józefina, czyli austriacki kodeks z 1787 roku przewidywał więzienie dla osób usiłujących się zabić, co miało doprowadzić ich do okazania żalu i obietnicy poprawy. Ustawodawstwa francuskie, pruskie, austriackie i szwedzkie zakładały konfiskatę majątku samobójcy, a nawet unieważnienie jego ostatniej woli (Andrzej Lebiedowicz, Samobójstwo w ujęciu wielopłaszczyznowym, „Wojskowy Przegląd Prawniczy” 2013, nr 3). Zmiany w podejściu do samobójstwa następowały w ciągu XIX stulecia. Najpierw romantyzm otoczył je aurą melancholijnego piękna i uszlachetnił. W warunkach polskich doszła do tego apoteoza samobójstwa altruistycznego – popełnianego z miłości do ojczyzny albo w obliczu klęski i zagrożenia pojmaniem przez wroga. Potem, wraz z rozwojem badań nad ludzką psychiką, rozwinęła się refleksja naukowa. W wydanej w 1840 roku Anatomii samobójstwa angielski lekarz Forbes Winslow (1810–1874) jako pierwszy dopatrywał się przyczyn skłonności suicydalnych w zmianach stanu psychicznego, zwracał uwagę na sezonowość samobójstw, na zjawisko naśladownictwa określane potem jako „efekt Wertera”. Émile Durkheim (1858–1917) w 1897 roku w książce Samobójstwo. Studium z socjologii (Le suicide. Étude de sociologie) przedstawił samobójstwo jako fakt społeczny i połączył je z pojęciem dezintegracji. Na ziemiach polskich nowoczesne koncepcje samobójstwa rozwijał Leon Jan Wachholz (1867–1942), wybitny lekarz medycyny sądowej. W wygłoszonym w 1892 roku w Krakowie wykładzie wskazywał na różne przyczyny prób samobójczych w modernizującym się społeczeństwie. Wymieniał wśród nich nędzę i przypisywał ją „klasom roboczym”. Samobójstwo z powodu zawiedzionych nadziei na awans zawodowy było dla niego zachowaniem typowo męskim, związanym z postawą aktywną. W przypadku kobiet, „z natury biernych” i dlatego lepiej znoszących niepowodzenia życiowe, podkreślał wagę „niemożliwości zaspokojenia popędu płciowego”. Dostrzegał jednak, że do targnięcia się na własne życie mógł prowadzić strach przed potencjalną ciążą (O samobójstwie w ogóle a w szczególności o samobójstwie w Krakowie w latach od 1881–1892, Kraków 1893, s. 3, 11). Myśli samobójcze Marii Strumff wynikały z motywów zakwalifikowanych przez Wachholza jako męskie – były to bowiem cierpienia wynikające z „borykania się z losem” i poważnych trosk materialnych. Masażystka nie rozwijała wątku planowanego samobójstwa, nie pisała, w jaki sposób zamierzała go popełnić. Na przełomie wieku XIX i XX najpopularniejszym sposobem było otrucie się (arszenikiem, olejkiem z gorzkich migdałów, kwasem siarkowym i karbolowym, morfiną i strychniną), zastrzelenie się, powieszenie się, skok z wysokości, utopienie się, rzucenie się pod pociąg. Ten ostatni sposób z biegiem czasu zyskiwał coraz większą popularność (Michael Morys-Twarowski, Samobójstwa na Śląsku Cieszyńskim w drugiej połowie XIX wieku w świetle „Gwiazdki Cieszyńskiej”, w: Człowiek wobec śmierci na przestrzeni dziejów, red. J. Kordel, M. Sas, Warszawa 2011, s. 112).

OPERACJE PLASTYCZNE

OPERACJE PLASTYCZNE. Maria Jadwiga Strumff wspomina o niezwykle rzadkim pod koniec XIX wieku zabiegu medycyny estetycznej. Wprawdzie początki nowoczesnej chirurgii plastycznej datuje się na pierwszą połowę stulecia, ale ówczesne działania miały maskować blizny, uzupełniać pourazowe ubytki skóry i kości. Do połowy XIX wieku operacjom plastycznym twarzy poddawali się głównie mężczyźni, a ich powodem najczęściej była chęć naprawienia szkód wyrządzonych przez kiłę, czyli rekonstrukcja nosa. Wraz z wprowadzeniem znieczulenia w 1846 roku, a następnie zasad antyseptyki w 1867, operacje plastyczne stały się mniej bolesne i mniej ryzykowne, przez to nieco powszechniejsze. W dalszym ciągu jednak mieściły się przede wszystkim w zakresie chirurgii rekonstrukcyjnej. Dopiero przełom XIX i XX wieku przyniósł zainteresowanie medycyny procesami starzenia się skóry i szukaniem chirurgicznych sposobów przywracania młodości (J.P. Bennett, Aspects of the history of plastic surgery since the 16th century, „Journal of the Royal Society of Medicine” 1983, t. 76, s. 156). Zabiegom zaczęły poddawać się kobiety w pogoni za ideałem urody i mijającą młodością. Na przełomie stuleci w prasie pojawiały się reklamy gabinetów lekarskich oferujących „operacje kosmetyczne” twarzy, nosa, uszu i biustu. Cały czas jednak były to zabiegi rzadkie, ryzykowne i bardzo kosztowne. W Europie medycyna estetyczna nabrała rozmachu dopiero po I wojnie światowej, kiedy rozwinęły się nowatorskie techniki chirurgiczne w związku z potrzebą leczenia tysięcy okaleczonych żołnierzy. Następnie były stosowane na większą skalę w zabiegach estetycznych. Łączyło się to ze wzrostem społecznej akceptacji dla chirurgicznego poprawiania urody (Susanne Frazer, Cosmetic Surgery, Gender and Culture, New York 2003, s. 15). Wcześniej jednak większości pacjentek musiały wystarczyć odmładzające kosmetyki i mniej inwazyjne zabiegi, takie jak różne formy masażu. Strumff nie oferowała zabiegów mieszczących się w zakresie chirurgii plastycznej. Nie sposób też ustalić, kim mógł być dwukrotnie przez nią wzmiankowany doktor K., gdyż początki polskiej medycyny estetycznej datują się na początek lat 50. XX wieku.

PALENIE

PALENIE. Tytoń był znany w Europie od XVI wieku, jednak palenie stało się powszechnym zwyczajem dopiero w XIX stuleciu. Zaczęto łączyć je z życiem towarzyskim i pełniło funkcję męskiego rytuału. „Wspólne palenie” było wydarzeniem wpisywanym do kalendarza stowarzyszeń naukowych, handlowych i dobroczynnych, wieńczyło imprezy sportowe, zebrania i posiedzenia samorządów. W mieszczańskiej kulturze wiktoriańskiej Anglii palenie fajki albo cygara w gabinecie, wyłącznie w męskim towarzystwie, było przyjemnością świadczącą o statusie. Było to popularne w klubach gentlemana, a w przypadku robotników i drobnych urzędników – w pubach, gdzie palono gorszej jakości tytoń w glinianych fajkach, często rozdawanych za darmo. W drugiej połowie wieku zaczęły się upowszechniać papierosy. W 1847 roku w Wielkiej Brytanii Philip Morris rozpoczął sprzedaż ręcznie skręcanych papierosów tureckich. W 1881 roku powstała American Tobacco Company. W niższych warstwach społecznych używano przede wszystkim papierosów skręcanych samodzielnie. Wspólne ich palenie uznawane było za „publiczną demonstrację męskości” (Matthew Hilton, Palenie a życie towarzyskie, w: Dym. Powszechna historia palenia, red. S.L. Gilman, Z. Xud, przeł. Z. Sochoń-Jasnorzewska, Kraków 2009, s. 129). W przedrozbiorowej Polsce upowszechnienie tytoniu nastąpiło pod wpływem tureckich obyczajów. W 1770 roku ustanowiono monopol na manufaktury tytoniowe, które już wtedy przynosiły duże zyski. W ciągu XIX wieku, tak jak w całej Europie, palenie cygar i wysokogatunkowego tytoniu fajkowego było przywilejem mężczyzn z klas wyższych. W dworach szlacheckich i domach mieszczańskich istniały gabinety, w których mężczyźni mogli oddawać się przyjemności palenia. Robotnicy i chłopi zadawalali się fajką nabitą pośledniejszymi gatunkami tytoniu oraz zwijanymi w bibułkę papierosami. Palenie fajki towarzyszyło chłopom podczas prac polowych, a papierosa – robotnikom w fabrykach. Ponieważ w powszechnym przekonaniu tytoń miał dobroczynne działanie, zapobiegał suchotom, łagodził stres i zmęczenie, istniało przyzwolenie na palenie przez kilkunastoletnich chłopców. Kobiety paliły rzadziej i w ukryciu. Publicznie z papierosem mogły się pokazać albo damy w bardzo zaawansowanym wieku, albo osoby wymykające się mieszczańskim konwenansom – emancypantki, sawantki i sufrażystki, aktorki (zachował się portret Heleny Modrzejewskiej z papierosem). Palenie przypisywano także pracownicom domów publicznych, co miało źródło m. in. w orientalnych wyobrażeniach odalisek palących fajkę wodną albo opium w haremie (Malek Alloula, The Colonial Harem, Minneapolis 1986, s. 44–47). Zmiany w postrzeganiu palenia przez kobiety zaczęły zachodzić dopiero w ostatnich dekadach XIX wieku. Palenie powoli stawało się atrybutem wyrafinowanej elegancji, symbolizowało atrakcyjność seksualną i nowoczesność. Od lat 90. wizerunki pięknych kobiet były wykorzystywane w reklamach wyrobów tytoniowych, palące kobiety stały się częstym tematem ówczesnej sztuki. Ale reklama była kierowana przede wszystkim do mężczyzn, a wizerunki modelek były podszyte erotyzmem (Dolores Mitchell, Kobieta jako element XIX-wiecznych obrazów przedstawiających palenie, w: Dym.., s. 298). Wzrastała co prawda tolerancja dla kobiecego palenia w miejscach publicznych, ale służyło ono seksualizacji kobiet albo miało wymiar subwersywny. W tym drugim przypadku łączyło się z niezależnością i obecnością w tradycyjnie męskiej sferze publicznej – np. wskazywało na wykonywanie pracy zawodowej przez kobiety. Dla Marii Strumff papieros, gdy paliła, mógł być symbolem jej stylu życia – niezależności finansowej i wymykania się mieszczańskiemu stereotypowi kobiecości. Sama łączyła go ze swoją „męzką naturą”. W dłoni pacjentki, opisanej jako „elegancka, cała w lokach”, papieros był atrybutem atrakcyjności.