HOME / BADANIE ŻYCIA I LUDZI / {NR STRONY}
HISTORIA RODZINNA
PACJENTKI
HISTORIE MIŁOSNE
ŻYCIE WEWNĘTRZNE
BADANIE ŻYCIA I LUDZI
służąca oznajmiła mi, że pewien pan przyszedł, pierwszy raz powiedziałam, nie mogę, bo do pracy w gorączce nawet chodziłam, ale służąca bardzo mnie lubiła, nie chciała mej straty, to pomogła mi się ubrać i z wesołym causerem1 rozmawiałam godzinę, pomimo, że mi się ciągle zdawało że z krzesła zlecę, ale pracę swoją uczciwie odrobiłam i znowu się położyłam. Wieczorem, co się nigdy nie zdarzało, przyszła jakaś pani i tak nalegała, że musiałam znowu się ubrać i z nią się umawiać. Pracującemu w fachu, który ma uzdrawiać chorych nie można mówić, że się jest chorym, bo tracą zaufanie. Raz znowu rano o g. 7 wstałam, co było potem nie wiem? Otrzeźwiłam się hukiem krzesła, które przewróciłam upadłszy na ziemię, i krzykiem przerażonych dzieci. Po godzinie, po tej katastrofie poszłam na Krakowskie Przedmieście2 do znajomych doktorstwa, ale silna wola nie pomagała, czułam że upadnę i zamiast się wziąść do zajęcia, powiedziałam że tracę przytomność, trzeźwili mnie eterem położyłam się tam i zapewne zpałam, w godzinę odwieźli mnie do domu, pomimo tego w domu zaraz przyjmowałam, a po godzinie przyjęcia jak nieżywa padałam na łóżko, nieraz tak bywało. Otóż owego dnia niby końca mego życia, położyłam się, do łóżka, niby chora, i nikt by się nie był domyślił do samego wieczora co mi jest, gdyby mnie nie była wydała służąca, że się pewno chcę zagłodzić, bo nic w ustach nie miałam cały dzień. Zrobił się alarm w domu, biedne dzieci poleciały po siostrę, po doktora. Kiedy przyszli, gwałtem zaczęli mnie karmić i postanowili, żebym wyjechała, bo jestem zanadto zdenerwowaną. Niema złego coby na dobre nie wyszło.
1) Causer (fr., poprawnie causeur) – rozmówca, gawędziarz.
2) Ulica Krakowskie Przedmieście w Warszawie.
Komentarze
SAMOBÓJSTWO. W kulturze europejskiej do końca XVIII wieku samobójstwo traktowane było jako odebranie życia człowiekowi, zatem jako morderstwo. Dodatkowo wisiało nad nim odium grzechu. Pociągało to za sobą rozwiązania prawne nakazujące karać niedoszłych samobójców, a pochówek ciał tych, którym się to udało, miał charakter hańbiący. Na ziemiach polskich zgodnie z Kodeksem Andrzeja Zamoyskiego z 1778 roku należało powiesić na szubienicy ciało samobójcy albo przynajmniej jego mienie. Józefina, czyli austriacki kodeks z 1787 roku przewidywał więzienie dla osób usiłujących się zabić, co miało doprowadzić ich do okazania żalu i obietnicy poprawy. Ustawodawstwa francuskie, pruskie, austriackie i szwedzkie zakładały konfiskatę majątku samobójcy, a nawet unieważnienie jego ostatniej woli (Andrzej Lebiedowicz, Samobójstwo w ujęciu wielopłaszczyznowym, „Wojskowy Przegląd Prawniczy” 2013, nr 3). Zmiany w podejściu do samobójstwa następowały w ciągu XIX stulecia. Najpierw romantyzm otoczył je aurą melancholijnego piękna i uszlachetnił. W warunkach polskich doszła do tego apoteoza samobójstwa altruistycznego – popełnianego z miłości do ojczyzny albo w obliczu klęski i zagrożenia pojmaniem przez wroga. Potem, wraz z rozwojem badań nad ludzką psychiką, rozwinęła się refleksja naukowa. W wydanej w 1840 roku Anatomii samobójstwa angielski lekarz Forbes Winslow (1810–1874) jako pierwszy dopatrywał się przyczyn skłonności suicydalnych w zmianach stanu psychicznego, zwracał uwagę na sezonowość samobójstw, na zjawisko naśladownictwa określane potem jako „efekt Wertera”. Émile Durkheim (1858–1917) w 1897 roku w książce Samobójstwo. Studium z socjologii (Le suicide. Étude de sociologie) przedstawił samobójstwo jako fakt społeczny i połączył je z pojęciem dezintegracji. Na ziemiach polskich nowoczesne koncepcje samobójstwa rozwijał Leon Jan Wachholz (1867–1942), wybitny lekarz medycyny sądowej. W wygłoszonym w 1892 roku w Krakowie wykładzie wskazywał na różne przyczyny prób samobójczych w modernizującym się społeczeństwie. Wymieniał wśród nich nędzę i przypisywał ją „klasom roboczym”. Samobójstwo z powodu zawiedzionych nadziei na awans zawodowy było dla niego zachowaniem typowo męskim, związanym z postawą aktywną. W przypadku kobiet, „z natury biernych” i dlatego lepiej znoszących niepowodzenia życiowe, podkreślał wagę „niemożliwości zaspokojenia popędu płciowego”. Dostrzegał jednak, że do targnięcia się na własne życie mógł prowadzić strach przed potencjalną ciążą (O samobójstwie w ogóle a w szczególności o samobójstwie w Krakowie w latach od 1881–1892, Kraków 1893, s. 3, 11). Myśli samobójcze Marii Strumff wynikały z motywów zakwalifikowanych przez Wachholza jako męskie – były to bowiem cierpienia wynikające z „borykania się z losem” i poważnych trosk materialnych. Masażystka nie rozwijała wątku planowanego samobójstwa, nie pisała, w jaki sposób zamierzała go popełnić. Na przełomie wieku XIX i XX najpopularniejszym sposobem było otrucie się (arszenikiem, olejkiem z gorzkich migdałów, kwasem siarkowym i karbolowym, morfiną i strychniną), zastrzelenie się, powieszenie się, skok z wysokości, utopienie się, rzucenie się pod pociąg. Ten ostatni sposób z biegiem czasu zyskiwał coraz większą popularność (Michael Morys-Twarowski, Samobójstwa na Śląsku Cieszyńskim w drugiej połowie XIX wieku w świetle „Gwiazdki Cieszyńskiej”, w: Człowiek wobec śmierci na przestrzeni dziejów, red. J. Kordel, M. Sas, Warszawa 2011, s. 112).