HOME / BADANIE ŻYCIA I LUDZI / {NR STRONY}
HISTORIA RODZINNA
PACJENTKI
HISTORIE MIŁOSNE
ŻYCIE WEWNĘTRZNE
SPOSTRZEŻENIA NAD LUDŹMI W KOŃCU CZWARTEGO ROKU MEJ PRAKTYKI...
Ta chwila rozluźniła nas, chciałam się otrząsnąć z tego, zanadto Ją kochałam nie mogłam. Zrywałam ciągle, zawsze mnie przebłagała. Mam naturę męzką, poznałam ładniejsze, zaczęłam patrzeć na Nią bez okularów, zmysły pociągały do Niej, ale z całym cynizmem wyznała mi że ma kochanka widząc u Niej brak zasad moralnych, religijnych, pełną obłudę, poznawszy, że byłam narzędziem Jej zmysłów, że namiętność Jej nie zna granic, po za tem jest to zero, egoistka, u której niema nic świętego, lekkomyślna, zrobiła na mnie wrażenie zwyczajnej kokoty i zerwałam z Nią tą razą chyba niepowrotnie. Trzy lata trwał ten stosunek niezwyczajnej przyjaźni.
Jednocześnie z p. C. miałam aktorkę, naiwna dosyć jeszcze byłam, prosiła by Ją uważać za osobę prywatną, że ma starego męża ja będę Jej młodym mężem, nie rozumiałam wtenczas tego znaczenia, wierzyłam w Jej niewinność lubiłam Ją bardzo, oświadczała mi się również z miłością, czerwieniła się na mój widok, „J’était du grecque pour moi”1. Raz będąc u Niej spotkałam Jej kochanka, który był wraz z żoną, plunęłam Jej w oczy i znajomość skończona. Siedziałam z niemi naumyślnie parę godzin, by to co się czyta widzieć w życiu. Bezczelność tej kobiety i przyjaźń Jej dla żony swego kochanka w obec Niego, przechodzi granice pojęcia ludzkiego, przytem głupota tej żony. Rok miałam dopiero praktyki, ale dosyć już doświadczenia, postanowiłam być ostrożną w znajomości. Zjawiła się u mnie kobieta znana w świecie naukowym i złych obyczajów, uciekałam z początku jak od zarazy. Złe z blizka, czyli djabeł nie tak zły jak go malują. Przyzwoitem obejściem swoim wykształceniem i inteligencyą potrafiła mnie tak ująć, że przekładałam Jej towarzystwo, jak wszystkich najmoralniejszych kobiet. Obcowanie z Nią przez rok cały codzień, zmieniło mnie do gruntu. Otworzyło mi oczy na świat, zaczęłam bronić namiętności ludzkie, a nigdy potępiać. Panów nie będę opisywać, bo prawie każdy uważał mnie za kobietę, co mi w końcu odebrało swobodę, i najczęściej widząc, że ze mnie zły materyał, więcej się nie zjawiali.
Jednocześnie z p. C. miałam aktorkę, naiwna dosyć jeszcze byłam, prosiła by Ją uważać za osobę prywatną, że ma starego męża ja będę Jej młodym mężem, nie rozumiałam wtenczas tego znaczenia, wierzyłam w Jej niewinność lubiłam Ją bardzo, oświadczała mi się również z miłością, czerwieniła się na mój widok, „J’était du grecque pour moi”1. Raz będąc u Niej spotkałam Jej kochanka, który był wraz z żoną, plunęłam Jej w oczy i znajomość skończona. Siedziałam z niemi naumyślnie parę godzin, by to co się czyta widzieć w życiu. Bezczelność tej kobiety i przyjaźń Jej dla żony swego kochanka w obec Niego, przechodzi granice pojęcia ludzkiego, przytem głupota tej żony. Rok miałam dopiero praktyki, ale dosyć już doświadczenia, postanowiłam być ostrożną w znajomości. Zjawiła się u mnie kobieta znana w świecie naukowym i złych obyczajów, uciekałam z początku jak od zarazy. Złe z blizka, czyli djabeł nie tak zły jak go malują. Przyzwoitem obejściem swoim wykształceniem i inteligencyą potrafiła mnie tak ująć, że przekładałam Jej towarzystwo, jak wszystkich najmoralniejszych kobiet. Obcowanie z Nią przez rok cały codzień, zmieniło mnie do gruntu. Otworzyło mi oczy na świat, zaczęłam bronić namiętności ludzkie, a nigdy potępiać. Panów nie będę opisywać, bo prawie każdy uważał mnie za kobietę, co mi w końcu odebrało swobodę, i najczęściej widząc, że ze mnie zły materyał, więcej się nie zjawiali.
1) J’étais du grecque pour moi (fr., poprawnie Je pense que j’étais grecque) – „Moim zdaniem byłam Greczynką.” Aluzja do homoseksualizmu.
Komentarze
TRZECIA PŁEĆ. Maria Strumff, podczas prób definiowania swojej osobowości, chętnie podkreślała swoje „męskie” cechy: zainteresowania, zdolności, charakter, wyrzekając się „kobiecości” rozumianej jako zestaw cech i zachowań pasywno-trywialnych. W tym kontekście nie dziwi przywołane przez nią określenie „trzecia płeć”. Zaczęło ono funkcjonować już w drugiej połowie XIX wieku jako znak wykroczenia poza oczekiwany gender – zwłaszcza w przypadku kobiet. Było to często określenie nobilitujące – kobieta w miejsce wad typowych jej płci (próżność, kokieteria, głupota, zazdrość) zyskiwała szereg zalet zastrzeżonych dotąd dla mężczyzn („męski” umysł, czyli wysoką inteligencję, idącą w parze z ambicjami intelektualnymi i artystycznymi). W takim znaczeniu Gustaw Flaubert określa „przedstawicielką trzeciej płci” George Sand w listach do niej kierowanych (Gustave Flaubert, George Sand, Korespondencja, wstęp, przekład i przypisy R. Engelking, Warszawa 2013, s. 100). Określenie to wywodzi się z powieści Teofila Gautiera Mademoiselle de Maupin (1835; pierwsze polskie wydanie: Panna de Maupin 1918, przeł. T. Boy-Żeleński). Jej bohaterka jest postacią androginiczną. Przebrana za mężczyznę, wiodąc za sobą w charakterze giermka inną młodą dziewczynę przebraną za chłopca, prowadzi swobodne życie bogatego dandysa, uwodząc jednocześnie kobiety i mężczyzn. Określa samą siebie słowami: „nie jestem ani jednej ani drugiej płci; nie mam ani głupiej uległości ani tchórzostwa ani małostek kobiety; nie mam przywar mężczyzny, ich wstrętnego opilstwa ani brutalności instynktów; należę do trzeciej oddzielnej płci, która nie ma nazwy: nad czy pod, niższej czy też wyższej: mam ciało i duszę kobiety, umysł i siłę mężczyzny, a zbyt wiele lub nie dosyć jednego i drugiego, aby sobie dobrać parę (Teofil Gautier, Panna de Maupin, przeł. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1930, s. 333). Na przełomie XIX i XX wieku rosnąca popularność terminu „trzecia płeć” wiązała się z pracami psychiatrów i pierwszych seksuologów, którzy opisywali kobiety zdradzające potrzebę niezależności, przejawiającą się w próbach wyjścia poza wyznaczone jej role, np. w aspiracjach intelektualnych i twórczych, czy po prostu sposobie bycia, nawet ubiorze, postrzeganym jako zbyt męski. Ukazywano je jako jednostki patologiczne, kojarząc przy tym agendę emancypacyjną z lesbianizmem. Pojęcia „trzeciej płci” dla opisu osób homoseksualnych, także kobiet, używał chętnie zwłaszcza seksuolog Magnus Hirschfeld oraz dziennikarka i pisarka Anna Rüling, walczący o prawa osób homoseksualnych. Zofia Nałkowska tym określeniem scharakteryzowała główną bohaterkę cyklu Kobiety (1905), Jankę Dernałowicz (Kobiety, Warszawa 1976, s. 175). Termin „trzecia płeć” był też dobrze znany w dwudziestoleciu, o czym świadczy drugie polskie wydanie Trzeciej płci (1931), powieści Ernsta von Wolzgena Das dritte Geschlecht z 1899 roku (pierwsze polskie wydanie – Płeć trzecia, 1900) i tytuł powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, poświęconej emancypującym się kobietom (Trzecia płeć 1934), postrzeganym przez niego raczej negatywnie. Określenia „trzecia płeć” używano także w okresie PRL-u, ale prawdziwy renesans przeżywa dopiero dzięki ruchowi LGBTQ+, w którym odnosi się do jednostek, które nie są postrzegane ani jako mężczyźni, ani jako kobiety, lub którzy siebie tak nie postrzegają (podobny sens ma określenie „osoby niebinarne”). Pojęcie „trzecia płeć” upowszechniło się także we współczesnej antropologii, opisującej społeczeństwa, które zdaniem badaczy uznają trzy lub nawet więcej płci (np. Waldemar Kuligowski, Trzecia płeć świata, Poznań 2020).
LESBIJSKOŚĆ. …